fredag 8. desember 2017

Min historie, del 3.


Stało się, tego jednego dnia moje życie odwróciło się do góry nogami. Poprosiłam o pomoc w szkole, po pewnym czasie, do naszego życia wkroczyło barnevernet. Sytuacja w domu trwała wiele lat i była poważna. Jak każdy polak w Norwegii słyszałam wiele strasznych historii, obawiałam się najgorszego...

Nie było tu mowy o błahych zaniedbaniach typu; brak kurtki, smutek, zabranie telefonu czy wiele innych błahostek, które do tej pory krążą wśród nas polaków. Niestety...

Nasza rodzina rozpadła się na krótki czas, by potem znów do siebie wrócić. Również wtedy barnevernet nie wtargnęło i nie odebrało dzieci. Pamiętam wiele spotkań, rozmów, dokumentacji. Spotkania w szkole, w domu ale również spotkania tylko z poszczególnymi członkami rodziny w stosunku do wybranego programu. Toczyło się to mniej więcej przez rok. A nasz dramat trwał dalej. 

Jako przestraszona nastolatka pamiętam wieczną nieufność, brak wiary ze strony rodziców i zarazem strach. Tak bardzo chciałam uzyskać pomoc. Ostrożność kazała mi przemyśleć każde słowo zanim zostało ono wypowiedziane. Nie jeden raz musiałam tłumaczyć słowa, listy czy rozmowy. Coś co sprawiło, że odpowiedzialność za całą rodzinę spadła na mnie. Poczucie winy coraz bardziej się wtedy pogłębiało. 
Czułam się wiecznie... niezrozumiana i inna.





1 kommentar:

RAYESTE sa...


Pozdrawiam z Francji. Twego bloga znalazlem na blogu Polka w Norwegii.

Skandynawskie ponure klimaty, i jeszcze ta kontrola w stylu " Nowy wspanialy swiat" Huxleya, brrr...

Prosze poczytaj o polskiej dziewczynie w irlandzkim wiezieniu :

http://pomocdlamarty.pl

pozdrawiam,

Maciek

http://znadsrodziemnego.wordpress.com